wtorek, 14 kwietnia 2015

Dziś idę walczyć -mamo IV

[Anna]
Od rana siedziałam w szpitalu. Mama prosiła, abym zmieniła opatrunki chorym. Denerwowało mnie to, że moi bracia walczą dla kraju, a ja siedzę w jednym budynku od początku wojny. Weszłam do gabinetu mamy i powiedziałam:
-Już skończyłam co teraz?
-Teraz możesz poczytać jakąś książkę. Nie wiele ich tu jest, ale na razie masz wolne. -uśmiechnęła się do mnie moja mama.
-Pff.. nudy, nudy, nudy. Dlaczego mi nie pozwalasz iść i robić chociaż, za łączniczkę?
-Dziecko. Straciłam na tej wojnie męża i w każdej chwili mogę też stracić dwóch synów. Gdybyś i ty zginęła to bym została sama. Masz 14 lat..
-Już 15. -przerwałam mamie.
-I jesteś już na tyle dorosła, że powinnaś to zrozumieć.. -dokończyłam
-I na tyle dorosła, aby być łączniczką! -krzyknęłam. Wiedziałam, że nie przyniesie to skutku, ale jakoś weszło mi to w nawyk. W końcu robiłam to codziennie od 2 lat.
-A Marysia ciągle o pierogach.. -westchnęła mama. Nagle usłyszałam jakiś szum na korytarzu i do pokoju weszła siostra Józefa.
-Ma pani gości. -powiedziała siostra.
 Do sali wszedł mój starszy brat Michał, który niósł razem z innym chłopakiem, jakiegoś trzeciego. Mina mojej mamy z uśmiechu przemieniła się w twarz pewną powagi. Uwielbiałam patrzeć jak zajmuje się ona chorymi. Bardzo bym chciała też tak leczyć ludzi.
-Co mu się stało? -spytała.
-Zaginął, a potem jak się po paru godzinach odnalazł to miał na ręce ranę. WYgląda na postrzałową. Siedział przed Bronka drzwiami około 2 godziny.
-Dobrze, weźmiemy go na oddział. -zadecydowała mama.
-Jak to? Przecież jak Niemcy przyjdą? To co z nim zrobimy? -zaniepokoiłam się. Przecież nie mogliśmy ukrywać naszych żołnierzy, i to z raną postrzałową.
-Na razie i tak musi tu zostać. Trzeba mu przetoczyć krew, a potem zobaczymy.
-Potem będziemy mogli zabrać go do mieszkania. Żona na niego czeka. -odpowiedział bardzo przystojny brunet. Był mniej więcej w wieku Michała.
-Dobrze to ja go zabieram. -odpowiedziała mama.
 Zobaczyłam, że Michał nareszcie zwrócił uwagę na mnie.
-Anulka! Ty ciągle tu siedzisz? Myślałam, że od razu uciekniesz od mamy. -zażartował braciszek.
-Nie nie jestem taka jak ty! -zaśmiałam się.- bardzo bym chciała wstąpić do organizacji. Ale mama..
[Michał}
Zobaczyłem, że mała naprawdę chciała by walczyć. Może udało by mi się jakoś załatwić jej bycie łączniczką, albo sanitariuszką.
-A co byś powiedziała, gdybym sam poprosił dowództwo o to byś była łączniczką. Nie koniecznie w naszym oddziale. -popatrzyłem na twarz mojej siostry, która nagle rozjaśniła się uśmiechem. Pamiętam jak była mała, kiedy na któreś urodziny dostała ode mnie szmacianą lalkę, miała taki sam uśmiech.
-Ile masz lat? -spytałem.
-15 -to dziecko ma 15 lat? Jak ona szybko urosła.
-To nie będzie z tym raczej większego problemu. Na razie nic nie mów mamie. Za pare dni tu przyjdę i ci powiem o decyzji dowództwa.
-Och! Michał! Kocham Cię! Dziękuję! -krzyknęła mała i rzuciła mi się na szyję.
-Oooch ciężka jesteś! Do zobaczenia! Bronek chodź idziemy!
[Anna]
A więc nazywa się Bronek, Bronisław. Pasuje do niego.
[Monika]
Szłam razem z Władkiem uliczką do domu Leny. Jak dawno jej nie widziałam. Ciekawe co u niej. Może dzisiaj zostaną u niej na noc. Niedługo godzina policyjna. Władek coś do mnie mówił, ale ja go nie słuchałam. Byłam zajęta moimi myślami. Nagle zauważyłam, że oczekuje on mojej odpowiedzi.
-Przepraszam. Mógłbyś powtórzyć pytanie.
-Pytałem się o to skąd pochodzisz.
-Aaa.. Ja jestem z Pragi. A ty? -spytałam, żeby podtrzymać rozmowę. Nie chciałam, aby zrobiło mu się przykro.
-Ja z Żoliborza..
-Ooo mój tata z tamtąd pochodził.. -szepnęłam, ponieważ przypomniałam sobie mój rodzinny dom.
-Pochodził? -spytał Władek
-Tak.. Cała rodzina zginęła podczas bombardowania we wrześniu w 39.
-Rozumiem.. Mój tata zginął podczas odbijania mnie z Pawiaka.. -szepnął. Doskonale go zrozumiałam, też straciłam rodziców. Nagle poczułam, że ręka Władka zbliża się do mojej nie cofnęłam jej. Miał ciepłą rękę i było mi z nim po prostu dobrze. Nie wiem dlaczego, ale z tego sztywniaka przerodził się dla mnie w mężczyznę po przejściach. Był na Pawiaku i przeżył przesłuchania. Musiały być bardzo bolesne, ponieważ na prawej skroni widniała blizna.
[Lena]
Siedziałam z Zuzią na kanapie i rozmawiałyśmy. Już nie o Janku, wolałam nie myśleć o tym, gdzie jest, co się z nim dzieje. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Władka i siostrę Janka Monikę.
-Monika!! -krzyknęłam i przytuliłam ją.
-Lenka! Tak dawno cię nie widziałam!
-Wiecie coś o... Janku? -spytałam z trudem przełykając ślinę.- Wejdźcie do pokoju.
-Janek się znalazł. -powiedziała Monika
-Co? -wydusiłam z siebie.- Jak to? Tak szybko?
-Tak, dziwne, ale kiedy przyszliśmy do Bronka, on siedział u niego na wycieraczce.
-Na wycieraczce?! -rozśmieszyła mnie wizja Janka który siedzi przed mieszkaniem na dywaniku
-No tak..
-To może ja już pójdę do domu. Serwus. -powiedział Władek i szybko zniknął.
-I gdzie on teraz jest? Czemu nie może wrócić do domu?
-Janek jest w szpitalu.
-Co? Przecież mówiłaś..? -poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
-Cii.. Uspokój się.. Janek ma postrzał w lewe ramię, stracił dużo krwi, ale już doktor Maria się nim zajęła i za pare dni wróci do domu. Myślę, że będziecie musieli zmienić miejsce zamieszkania. Przecież nie przyszli tu bez powodu..
-Monika.. Boję się..
-Wszystko będzie dobrze obiecuję ci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz