[Lena]
Nie wiem ile już siedzę w tej celi. Jestem w niej sama, ponieważ moją towarzyszkę już wypuścili. Czemu nikt mnie nie ratuje.. Może nie mają okazji, a poza tym, długo mnie nie biorą na przesłuchanie. Mam nadzieję, że o mnie zapomnieli. Zanim tutaj trafiłam bałam się bicia, a jednak to się stało. Rappke uderzył mnie po plecach jakimś metalowym pałąkiem, nie mogę przez to leżeć na plecach. Na brzuchu też nie mogę. Mam na nim dużego siniaka, który przy najdrobniejszym dotyku bardzo boli. Najbardziej chyba boję się o dziecko. Nie zdążyłam Jankowi powiedzieć, że zostanie tatą. Ale.. Rappke mnie tam tak mocno kopnął, czy ono żyje? Nie wiem czy to jeszcze nie za wcześnie na pierwsze ruchy, ale na razie nic nie czuję. Słyszę kroki na korytarzu, są coraz bliżej. O Boże.. To do mnie..
[Ania]
Ahh!! Jaki piękny dzień! Nie mogę uwierzyć, że mam wziąć udział w prawdziwej akcji! Zostałam wybrana! Jako jedna z wielu! Teraz tylko mam czekać na telefon. Jak ja się cieszę! Wpadłam do mieszkania i zawołałam:
-Wróciłam!! -odpowiedziała mi cisza, jednak w głębi mieszkania dało się słyszeć głosy.Rozebrałam się z płaszcza i po cichu udałam się w stronę z której dobiegały głosy. Podeszłam do pokoju Katii i otworzyłam drzwi.
-Hej! Wróciłam! -zaśmiałam się. Po wejściu do pokoju zobaczyłam moją współlokatorkę, która rozmawiała z jakąś dziewczyną. Na dźwięk mojego głosu obie podskoczyły. Gdy spojrzały się na mnie w tej drugiej rozpoznałam Ingę, moją koleżankę a jednocześnie córkę doktora Kirchnera. Co ona tu robi? -zastanowiłam się- I skąd zna Katię..
-Ania! Nie strasz! Zawału można dostać! Nie usłyszałam jak wchodzisz. -odparła Katia, zachowywała się trochę dziwnie. Gdy do mnie mówiła, w jej oczach było widać strach. Zaraz jednak on zniknął i pojawiła się w jej głosie obojętność.
-No co tak się gapisz? Poznaj Ingę, moją znajomą.
-My się znamy. -uśmiechnęła się swoimi białymi zębami "znajoma Katii". Ona też nie zachowywała się naturalnie. Boże! Co one robią? I to w naszym mieszkaniu..
-Muszę już iść. Do zobaczenia! Czyli jesteśmy umówione, tak?
-Oczywiście. -jak robot odparła Katia. Gdy zamknęły się drzwi za gościem spytałam się:
-Umówione na co?
-Nie twoja sprawa dziecinko. -odwarknęła mi Katia i także wyszła z mieszkania. "Dziecinko?!" nikt nigdy tak mnie nie nazwał. A zwłaszcza ona! W co ona się wpakowała.. Dobra nie ważne. Poczekamy zobaczymy. A na razie czekamy na telefon. Usiadłam na fotelu z wodą w kubku i oddałam się czytaniu Kuriera Warszawskiego -niestety nic innego w tym mieszkaniu nie było. Obok mnie leżała torebka z zasłoną dymną, wszystko było przygotowane. Gdy skończyłam czytać o "wspaniałych" wyczynach Niemców, usłyszałam tak upragniony sygnał telefonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz