poniedziałek, 29 września 2014

Z pamiętnika powstańczej matki III rozdział

2 sierpnia 
Drugi dzień powstania. Do szpitala przynoszą nowych rannych. Mamy po prostu młyn. Jestem zmęczona, a to dopiero początek. Rano obudziło mnie uderzanie w drzwi do pokoju w którym spałyśmy my czyli sanitariuszki. Szybko wstałam i rozejrzałam się w koło, wszystkie dziewczyny spały. Ciekawe jak można spać gdy na korytarzu słychać jęki bólu i teraz jeszcze łomot w nasze drzwi. Ja ledwo co wczoraj zasnęłam, czułam się taka obca w tym pomieszczeniu. Wilczek pomógł mi zasnąć dając jakieś środki nasenne. Nie wiem czy można je brać w ciąży, ale wiem, że na pewno mi pomogło. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam lekko mówiąc zdenerwowaną doktor Marię, która gdy mnie zobaczyła wykrzyknęła:
-No nareszcie! Myślałam, że nigdy mi nie otworzycie. Co u was się dzieje!? Czemu nikogo nie ma przy rannych!? Ciągle nowych dowożą, a ja sama z pielęgniarkami już nie daję rady! -nie musiałam jej odpowiadać. Sama wpadła do pokoju i jednym okrzykiem obudziła moje towarzyszki. 
-Lenka co się dzieje? -przetarł oczy Wilczek-O co tyle hałasu?
-Ty wiesz wogóle gdzie jesteś? Jesteś w wojsku! Jesteś sanitariuszką! -zaśmiałam się- Rannych ciągle przybywa a my sobie śpimy. Szybko ruszaj się, wstawaj! 
-Dobra już.. To gdzie mamy się udać? Mamy iść na razie do starych rannych tych z bombardowania. Całe szczęście bo już myślałam, że każą nam iść do tych najświeższych. Tych z rozszarpanymi plecami, z roztrzaskanymi nogami, albo z jelitami które im wypadają przy najmniejszym ruchu. Aż na samą myśl ciarki mi przechodzą, wolę nie iść tam jak najdłużej, bo boję się, że nie wytrzymam i albo zwymiotuję, albo zemdleję.
-Dobra już tyle nie gadaj tylko chodźmy. -przerwał mi Wilczek.
Weszliśmy do sali i oczom naszym ukazała się sala w której po obu stronach leżeli ranni. 
-Chodź Wilczku zapoznamy się z naszymi pacjentami. Mamy im zmienić opatrunki i tym co potrzebują leki przeciw bólowe. -powiedziałam do mojej przyjaciółki i podeszłam do pierwszego łóżka. Leżała na nim kobieta, wyglądała na trochę ode mnie starszą. 
-Celina Dłużewska- przeczytałam.- Może zaczniemy od tej. 
-Dobra to ja pójdę po świeże bandaże, a ty na razie zdejmij jej opatrunek i przemyj ranę. Tu pisze, że została znaleziona na ulicy, wpół przysypana i w ręce utkwił jej metalowy kawałek. Hmm.. brzmi ciekawie. -stwierdził Wilczek czytając kartę pacjentki. 
-Dobra to ty idź, a ja się zajmę tą z metalem w dłoni -powiedziałam. 
Podeszłam do kobiety i zobaczyłam, że jest nie przytomna. Pomyślałam, że to pewnie po operacji. Zdjęłam jej opatrunek i zobaczyłam coś strasznego. Pod opatrunkiem była rana, ale nie jak po wyjęciu jakiegoś pręta, tylko była to ręka rozszarpana. Kawałki skóry odstawały ukazując wnętrze ręki. Na obrzeżach było widać nić, którą ktoś w pośpiechu chciał zszyć tą ranę. Nie byłam przygotowana na ten widok więc zrobiło mi się słabo. Usiadłam szybko na krześle, aby nie upaść. W tym momencie wszedł Wilczek. 
-Lena co się stało miałaś zdjąć bandaż i zdezynfekować tą ranę? -zdziwił się Wilczek
-Wiesz co..? Może najpierw popatrz na tą ranę i powiedz mi jak miałam to zrobić. -odpowiedziałam. Wilczek podszedł i powiedział jedynie:
-O mamusiu.. Wiesz.. Myślę, że to nie jest "utknięcie metalowego kawałka". To mi wygląda na zwykły postrzał. Co z tym robimy? - popatrzyła się na mnie. Poczułam się już lepiej więc wstałam i podeszłam do Wilczka.
-Widzisz te zszycia? Myślę, że oni wiedzą, że to nie jest ofiara bombardowania. Ktoś musiał się bardzo spieszyć z tym zszywaniem i zrobił to nie dokładnie. Wydaje mi się, że zostałyśmy dopuszczone do jakiejś tutejszej tajemnicy i nie wolno nam o niej nikomu powiedzieć. Pamiętasz przysięgę? Tajemnicy dozgonnie dochowam..
-Cokolwiek by mnie spotkać miało. -dokończył Wilczek- dobrze to może na razie odnajdźmy doktor Marię, ona na pewno wie co tu miało miejsce. 
-To ja pójdę, a ty możesz spróbować jakoś zdezynfekować tą ranę.
-Dobrze..
Wyszłam z sali i udałam się do dyżurki, jednak nikogo w niej nie zastałam. No tak pewnie wszyscy opatrują rannych. Od rana było słychać huki i wystrzały. Jedne bliżej drugie dalej. Co jakiś czas rozlegało się głośne wycie "Krowy". To cud, że jeszcze żadna nie trafiła w nasz szpital. Pobiegłam przez korytarz, mijając jakichś dwóch panów, nagle zobaczyłam doktor Marię, która zszywała jakiemuś nieszczęśnikowi plecy. Biedny bez, żadnego jakiegoś znieczulenia. Leżał i krzyczał, gryzł ręce, błagał o śmierć. Był to dla mnie obraz tak straszny, że chciałam się cofnąć i uciec z tego miejsca jak najszybciej.Jednak pani doktor mnie zauważyła i podeszła do mnie zostawiając żołnierza wijącego się na stole. 
-Słucham cię -uśmiechnęła się do mnie- Ty jesteś Lena prawda? 
-Tak pani doktor. Mam pytanie co do jednej z pacjentek. Celiny Dłużewskiej.
Twarz pani doktor nagle spoważniała i powiedziała:
-Nie tutaj. Chodź do dyżurki. 
Poszłam za nią i jak weszłyśmy do pomieszczenia odważyłam się powiedzieć:
-Chodzi o to, że ta jej rana nie wygląda na po utknięciu jakiegoś metalu, to bardziej wygląda na postrzał. 
-Drogie dziecko.. Bo to jest rana po postrzale. Została przyniesiona przez znajomy oddział do szpitala. Poleciłam jednej z pielęgniarek zszyć ranę i położyłam ją do sali razem z ludźmi  po bombardowaniu aby nie wzbudzać podejrzeń. -No właśnie tak a'propo zszycia widziała pani efekt tego leczenia? I dlaczego pacjentka jest nie przytomna jeśli nie miała żadnej operacji?
-Nie nie widziałam myślę, a w jakim stanie jest to zszycie? Cela jest nieprzytomna ponieważ straciła dużo krwi i już niedługo powinna się obudzić tak myślę..
-Cela? To pani ją zna? 
-To narzeczona mojego syna..
-Wszystko rozumiem! A zszycie zostało wykonane bardzo niestarannie i mam pytanie czy możemy jeszcze raz zająć się tą raną? 
-Tak róbcie wszystko jak najlepiej, a jak skończcie to przyjdźcie opatrywać rannych. -powiedziała doktor Maria i popatrzyła na mój brzuch. -Który miesiąc?- na początku nie zrozumiałam o co chodzi. Prawdę mówiąc w tym całym zabieganiu zapomniałam, że jestem w ciąży.- Ósmy. 
-Nie boi się pani konsekwencji tego biegania?
-Staram się o tym nie myśleć. -ucięłam- Gdy się obudzi poinformować panią?
-Tak, mówcie mi o każdej jej zmianie.
Wróciłam do Wilczka i powiedziałam jej wszystko co się dowiedziałam.
-Czyli mamy same się nią zająć? -spytała się mnie.
-Tak, wszyscy biegają od rannego do rannego, my też mamy tam iść jak skończymy z tą salą. 
-Dobrze, to skończmy z tą Dłużewską i przejdźmy do następnych. -zadecydował Wilczek. 
Po godzinie skończyłyśmy zmianę opatrunków i udałyśmy się na izbę przyjęć która zamieniła się w potok krwi. Wszędzie leżeli ranni, było tak zagrodzone przejście, że musiałyśmy uważać aby na nikogo nie nadepnąć. Nagle drzwi się otworzyły i weszła do pomieszczenia grupa żołnierzy, którzy coś krzyczeli. Dopiero po chwili zrozumiałam że to do mnie i że mam im pomóc. Kazałam im położyć nosze na ostatnim wolnym kawałku ziemi, a sama podeszłam do rannego. Była to dziewczyna, sanitariuszka z ciemnym warkoczem. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej Jutrzenkę..

1 komentarz:

  1. Po prostu łał! :) Naprawdę podoba mi się to nowe opowiadanie, które zaczęłaś. Główną bohaterką jest Lenka więc naprawdę fajnie się to dzięki temu czyta. Bardzo sie cieszę, że wprowadziłaś do opowiadania doktor Marię, bo zawsze ją bardzo lubiłam, a nie ma jej w 7 sezonie. Martwię się o Celinę i o Jutrzenkę i już nie mogę się soczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam ( ; Nel.

    OdpowiedzUsuń