wtorek, 21 października 2014

Z pamiętnika powstańczej matki IV rozdział

3 sierpnia 
Wczoraj przeżyłam prawdziwy szok. Poczułam jak, życie łatwo stracić.. Gdy zobaczyłam Jutrzenkę spanikowałam. Zaczęłam płakać, krzyczeć i tak bardzo się wystraszyłam.. Wilczek do mnie podeszła i spytała się o co chodzi. Ja jej nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam na dziewczynę leżącą na noszach. Wilczek popatrzyła na nią i tylko szepnęła:
-O Boże.. Jutrzenka.. -zrobiła się blada, ale zachowała zimną krew i już przywróciła mnie do pionu:
-Lenka! Przestań płakać! Weź się w garść! 
-Dobrze.. To może zanieśmy ją do naszego kącika, bo chyba tam będzie jej najlepiej.
-Nie. Musimy działać jak najszybciej. -zadecydowała Wilczek i podeszła do Jutrzenki. Przyłożyła dwa palce do jej szyi i sprawdziła czy jest wyczuwalne tętno.
-Żyje. Dobra. Lena sprawdź, gdzie dostała i oczyść ją. Ja.. Muszę iść po bandaże. 
-Dobrze.. -odpowiedziałam i podeszłam do dziewczyny. Miała ona zamknięte oczy i potargane włosy, ale splecione w warkocz. Cała Jutrzenka.. Nie pozwoli aby ktoś ją zobaczył w niezwiązanych włosach. Odgarnęłam jej kosmyk włosów z twarzy i zamyśliłam się. Przypomniały mi się radosne chwile, kiedy żartowałyśmy na kursie sanitariuszek, gdy po zajęciach szłyśmy do parku i czułyśmy się wolne, chociaż była wojna.. Z zamyślenia przerwał mnie głos Wilczka. 
-I co? Jak jej stan? Gdzie ma postrzał?
-Yyy..
-Nie sprawdziłaś, prawda? Usiadłaś przy jej głowie i zamyśliłaś się. I wcale nie zajrzałaś pod koc. Tak na marginesie, ciekawe skąd oni go wzięli..
-Rozgryzłaś mnie.. Ehh.. to prawda.. Zamyśliłam się..
-Świetnie! To teraz przestań myśleć i odkryj koc.
-Tak jest! -odpowiedziałam i odkryłam koc. Oczom moim ukazał się  stan który można było określić jednym słowem: MAKABRYCZNY.  Jutrzenka miała przestrzelony brzuchz kórego przy każdym oddechu wylewała się krew. Wyżej miała roztrzaskany obojczyk. Było widać kości które wystają i wszędzie krew. Nagle zobaczyłam w tej ranie coś czarnego, był to kawałek pocisku, który rozpadł się na pół i jedna jego część leżała wewnątrz rany a drugiego kawałka nie było widać. 
-Wilczku.. ttto jest straszne.. Ale musimy się wziąć w garść. Przyniosłaś potrzebne rzeczy do opatrunków?
-Tak tylko.. 
-Co tylko?
-Przyniosłam nić do zszycia rany, a bandaży już nie ma..
-Co?! Jak to nie ma?! 
-No skończyły się. Jest bardzo dużo rannych i właśnie nie ma już nic na składzie. Podobno jakaś łączniczka miała przynieść je dzisiaj wieczorem..
-A jak my mamy opatrywać rannych? Przecież ona zaraz nam się wykrwawi. -zapytałam się Wilczka. Byłam lekko zdenerwowana. Jak to? Bandaże się skończyły? Po trzech dniach Powstania? Niewiele myśląc wzięłam nożyczki i zaczęłam ciąć moją bluzkę. Była ona i tak już lekko przyciasna, ponieważ mój brzuch stawał się coraz większy.
-Co ty robisz? -spytała się mnie Wilczek.
-Robię bandaż. Podaj mi nić. -powiedziałam i zaczęłam zszywać kawałki mojej bluzki w jeden ciąg, który przypominał bandaż.
-Wiesz co? Myślę, że powinnyśmy na początu poskładać jej rękę. Wyjąć odłamki kuli.
-Sugerujesz, że mamy same we dwie zrobć coś takiego co można nazwać operacją? Tylko, że bez lekarza?
-Cóż.. Nawet mamy obowiązek to zrobić.. Spotkałam na korytarzu doktor Marię i jak jej opowiedziałam, że mamy koleżankę, która leży nieprzytomnie i jest przykryta kocem. To ona powiedziała, że musiała być mocno postrzelona i, że na pewno będzie potrzebna pilniejsza interwencja.
-I nam nie pomoże?! -przestraszyłam się. Bo przecież my zwykłe sanitariuszki mamy zrobić coś co robi zawodowy lekarz po długiej nauce? Ale przecież nie mogę pozwolić, aby mój strach zabił Jutrzenkę. Muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, by ją uratować. 
-Dobrze to masz jakiś nie wiem.. środek nasenny? Bo teraz jest nieprzytomna, ale lepiej by było gdyby nie obudziła się w środku grzebania jej w ramieniu.
-No właśnie to jest kolejna rzecz, którą ma przynieść sanitariuszka wieczorem..
-Gratulacje! Nie mamy bandaży, środka nasennego i doświadczenia w grzebaniu w środku ciała. Szanse, że się ta operacja powiedzie są takie małe.. -wybuchłam, ale zaraz się opanowałam- Ale musimy to zrobić dla Jutrzenki..
-Tak.. No to do roboty. Módlmy się, żeby nie ocknęła się za wcześnie.
-Zdejmijmy najpierw koc. -zadecydowałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz