środa, 15 kwietnia 2015

Dziś idę walczyć -mamo XIII

[Janek]
Lena nareszcie usnęła. Ja także zmęczony płaczem oraz uspakajaniem mojej żony czułem się wyczerpany, jednak wszedłem do kuchni, aby się czegoś napić. Musiałem sobie wszystko poukładać. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Z najgorszymi obawami otworzyłem je. Na szczęście na progu stał Michał. Nie zauważyłem, kiedy od nas wyszedł z domu. W między czasie musieliśmy przenieść Lenę do naszego mieszkania. Przecież nie będzie zajmowała łóżka u dwóch dziewczyn co.. A zresztą nie ważne. Michał nie miał najweselszej miny.
-Serwus! Wejdź.. -powiedziałem i zamknąłem drzwi.
-Jak Lena? -spytał.
-Zasnęła. A ty dlaczego nie u Zuzki?
-No właśnie.. Gdy wróciłem do domu jakaś pani z ulicy przestrzegła mnie bym nie wchodził do kamienicy. Był tam kocioł. Wiodący najgorszymi myślami, nie zważałem na to czy ktoś obserwuje dom. Wszedłem do mieszkania i nie zastałem w nim Zuzanki. Wszystko było porozrzucane
-Ale jak to kocioł? Znaleźli coś? -zacząłem się denerwować.  Nie za dużo nieszczęść jak na jeden dzień?!
-Była dzisiaj rano u mnie Biedronka. Poprosiła bym przechował jej broń, do jutra. Schowałem to pod materac.. A oni to oczywiście znaleźli i zabrali Zuzię.. -rozkleił się Michał.- Ktoś musiał donieść! A moją rozstrzelają!
-Sprawdziłeś czy nikt cię nie śledzi?
-Tak..
-Dziś będziesz spał u mnie. Trzymaj się. Może jej nie rozstrzelają.
-Przestań! Nie mów tak! -warknął Michał.- Przepraszam... -wyszeptał Michał i jakby zabity zasnął na krześle.
[Michał]
Obudziłem się rano i ze zdziwieniem zauważyłem, że siedzę przy stole, a moja głowa leży na stole. Musiałem zasnąć w tej pozycji. Wstałem i spojrzałem do pokoju. Na łóżku leżała wciąż śpiąca Lena, a na fotelu spał w pozycji embrionalnej Janek. Zaśmiałem się pod nosem. Spojrzałem na zegarek. Już 10! To cały ranek przespałem! A oni jeszcze śpią.. Hehe.. Do uszu moich dobiegło pukanie do drzwi. Co znowu? Pospieszyłem się, aby gość nie obudził śpiących. Otworzyłem szeroko drzwi i nagle zostałem popchnięty.
-Gestapo! -zaśmiał mi się w twarz niemiec. Nie... Tylko nie to..
-Mam rozkaz przeszukać to mieszkanie. -stałem nieruchomo i się gapiłem w nich z otwartymi oczami.
-Aaale co panowie? TTutaj nic nie znajdziecie.
-Zobaczymy. Pan jest gospodarzem?
-Oczywiście! Tylko proszę nie wchodzić do tego pokoju. Dzieci śpią. -skłamałem. Mam nadzieję, że może posłuchają. W tym momencie zobaczyłem, że zza drzwi kuchni wychyla się Janek. Kiedy on się tam znalazł? Gdy Niemiec zaczął wchodzić do salonu, Janek rzucił się na niego od tyłu z nożem w ręce. Gestapowiec jednak się odwrócił i raz strzelił z pistoletu.
-Dzieci co?
-Nie! -wrzasnąłem. Jednak było już za późno. Janek leżał na ziemi z czerwoną plamą na brzuchu. Wściekłość we mnie wzrosła i z całej złości rozpędziłem się i popchnąłem gościa. On wytrącony z równowagi, potknął się o stolik, na którym stała figurka z baletnicą. Zauważyłem jak ją chwyta, a następną rzeczą jaką zapamiętałem był mocny ból w głowie. Otworzyłem oczy i poczułem, że leżę na podłodze. Nademną stał Niemiec z pistoletem.
-Chcesz skączyć jak twój kolega?
-Nnnie.. -wyszeptałem.
-Ale skączysz! -Niemiec się zaśmiał i wystrzelił z pistoletu. Poczułem nagle tępy ból.. I w ustach słodki smak krwi.
[Lena]
Obudziły mnie dziwne głosy dochodzące z głębi mieszkania. Brzuch bardzo mnie bolał, ale gdy usłyszałam strzał z pistoletu, przerażona po cichu wyszłam z pokoju. Spojrzałam w prawo i zauważyłam otwarte na oścież drzwi do mieszkania. Dziwne.. Ciężko się poruszałam, ale jak doszłam do drzwi salonu udało mi się wypowiedzieć tylko jedno słowo.
-O Boże.. -zauważyłam leżących na ziemi w plamie krwi Michała i Janka.
-To nie może być prawda. -łzy pociekły mi po policzkach. Obok zimnego ciała Michała leżał pistolet. Widocznie mu wypadł z kieszeni, gdy upadał. Był on ubrudzony krwią i gdy go podniosłam, czerwony płyn wszedł mi pod paznokcie. Gdy tak osłupiała stałam, z załomu, który prowadził do kuchni wyszedł umundurowany Gestapowiec. Nie wiele myśląc strzeliłam przed siebie i zauważyłam, że nogi pod nim się ugięły. Gdy się przewrócił lusterko, które trzymał w ręce (było to lusterko, które dostałam od mojej babci zostało one obsadzone błyszczącymi diamencikami, pewnie dlatego Szwab, chciał je wziąść) spało mu pod buzię. Jeszcze chwilę na szybce osadzała się mgiełka z jego oddechu. W końcu przestał oddychać. Emocje w tym momencie wzięły nade mną górę i z przerażenia wybiegłam przez otwarte drzwi. Jednak moja rana na brzuchu w tym momencie dała o sobie znać i po pierwszym schodku w dół potknęłam się i spadłam ze schodów, potrącając jakąś blond dziewczynkę. Na dole się zatrzymałam i spróbowałam poruszyć nogami. Nie udało mi się, ból jaki od nich promieniował, zasłonił mi widok przed oczami i poczułam, że spadam w czarną otchłań.

1 komentarz:

  1. O Jezus Maryja! Co Ty piszesz! Nawet nie wiesz jak ryczałam! Obrażam się!

    OdpowiedzUsuń