środa, 12 marca 2014

Dalsze losy Lenki

Ulicą szła dziewczyna trzymająca dziecko za ręke. Nikt nie wiedział kto to jest, czy to jej dziecko, a jeśli to jej syn to gdzie jest ojciec. Kobieta była ubrana skromnie, ale elegancko, a dziecko było ubrane w wełniany sweterek i spodenki. W pewnym momencie rodzina skręciła w bok i weszła do jednej z kamienic. Dama weszła szybko po schodach i zapukała do jednego z mieszkań. Plakietka na drzwiach informowała, że jest to dom Marii Konarskiej. Drzwi otworzyła jej tak dobrze wszystkim znana pani doktor ze szpitala im. Dzieciątka Jezus.
-Witam cię Leno! Wejdziesz?
-Nie ja tylko przyszłam odprowadzić Jasia. Muszę się spieszyć za 15 minut zaczynają mi się egzaminy.
-Dobrze to pędź kochana, my tu sobie z Jasiem porysujemy.
-Do widzenia!
-Do zobaczenia Lenko i powodzenia!
-Dziękuję! -krzyknęła Lena i już jej nie było.
***
Lena weszła do sali gdzie zwykle odbywały się egzaminy Przywitał ją profesor Niker.
-Dzień dobry pani Leno! Jak dobrze że pani przyszła. Czy możemy zaczynać egzamin?
-Tak oczywiście.
-Dobrze. Pytanie pierwsze:
-
-Tak. Bardzo dobrze. Jeszcze niech pani wypełni ten test i będzie już pani mogła zabrać się do roboty.
-Jak to przecież mam już pracę? Tak ale mam dla pani specjalne zadanie: będzie pani projektować nową ulicę Marszałkowską. Jeśli oczywiście pani chce.
-Czy chce? Oczywiście, że tak! -lecz nagle sobie przypomniała o Janku i o tym, że projektowanie Marszałkowskiej to zawsze było jego marzenie.
 ***
Po zdanym egzaminie Lena postanowiła się wybrać na cmentarz do Janka
-Witaj kochany! Wiesz co dzisiaj się dowiedziałam? Że będe projektować Marszałkowską -Lena mówiąc to wybuchła płaczem- tak jak ty zawsze chciałeś...
I wtedy przypomniała sobie jak jej Janek w chwilach słabości ją pocieszał  i przytulał ją do siebie.
-Przepraszam cię... Muszę już iść Jasio czeka. Do zobaczenia!
***
Gdy Lena weszła do kamienicy i zapukała do drzwi dr Marii, ona jej otworzyła i zaprosiła do środka. Dziewczyna nie musiała się martwić, że Jasio będzie się nudził, ponieważ mały akurat zasnął.
-Co tak kiepsko wyglądasz Lenko? Stało się coś? Jak ci poszedł egzamin?
-Nie wszystko dobrze, zdałam, tylko się dowiedziałam, że zostałam wybrana do projektowania nowej Marszałkowskiej...
-Świetnie! Gratuluję! Ale ty jakoś się nie cieszysz?
-Tak, bo tą ulicę zawsze chciał projektować Janek -powiedziała Lena zanosząc się płaczem.
-Oj ciii... cicho już. Nic się nie stało... Już nie płacz...
-Przepraszam... To... to... może ja już pójdę. Jak Jasio się obudzi to zadzwoni pani dobrze?
-Tak oczywiście. Idź do domu i pobędź trochę sama. Myślę że to ci pomoże.
Jednak Lenie nie było dane wyjść z domu bez żadnych emocji, ponieważ gdy wychodziła natknęła się na Michała, który akurat wrócił ze szpitala.
-O Michał! Cześć synku może byś się jeszcze przeszedł? Bo myślę, że Lena potrzebuje czyjegoś wsparcia. -powiedziała Maria
-Serwus Michał! To co idziemy się przejść?
***
-Jak sobie radzisz? -spytał Michał
-Jakoś, jakoś. Dziecko to idealny pochłaniacz czasu, a jak do tego jeszcze się doda pracę to czas bardzo szybko mija. A co tam u ciebie? Zacząłeś pracę?
-Tak pracuję w tym samym szpitalu co mama i teraz wiem, że bycie lekarzem to jest moje powołanie...
-A wiesz może co u chłopaków?
-Z tego co wiem Wanda i Bronek wyjechali do Poznania, a Ruda i Władek mieszkają na Pradze. Nie wiem czy wiesz ale Wiki jest w ciąży...
-Naprawdę?! Gratulacje! W końcu zostaniesz wujkiem.
-Taaak. Też się bardzo cieszę.
-Wiesz co może wstąpimy do mnie napijemy się herbaty?
-Z przyjemnością. -odparł Michał
-No to zapraszam.
I weszli do środka, a było im tak dobrze razem, że stracili poczucie czasu. Nagle nie wiadomo dlaczego ich usta złączyły się w pocałunku. Byli tak spragnieni drugiej osoby, że nie zauważali tego co się wokół dzieje. Lena nie usłyszała telefonu, bo ciągle słyszała czuły szept Michała, i pragnęła, aby ta chwila trwała wiecznie.
***
Rano, gdy Lena się obudziła. Zdziwiła się, że obok niej leży Michał. A w łóżeczku Jasia jest pusto. Nagle przypomniała sobie to co się wczoraj wydarzyło. I, aż się przestraszyła, bo przypomniała sobie, że Jasio jest u dr Marii, a nigdy nie spał sam bez mamy.
-Michał! Obudź się!
-Cooo? Jak to przecież jest tak wcześnie? -powiedział mocno ziewając.
-Ale zapomnieliśmy o Jasiu.
-Taaak? A gdzie jest Jaś?
-U twojej mamy.
-Co ?! -oprzytomniał nareszcie Michał
-Musimy po niego iść. -nalegała Lena
-Dobra już wstaję.
***
Gdy weszli do domu Michała, zastali na kanapie śpiącego Jasia, a obok niego śpiącą Marię.
-No to teraz możemy zjeść porządne śniadanie. -powiedział Michał z zadowoleniem krojąc chle
b.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz