środa, 15 kwietnia 2015

Dziś idę walczyć -mamo XII

[Ania]
Szybkim krokiem przeszłam na drugą stronę ulicy. Uff.. Przy bramie stał tylko jeden Niemiec. Podeszłam do niego i zapytałam się:
-Przepraszam, co to za budynek? -nic lepszego mi nie przyszło do głowy.
-A pani z choinki się urwała? -spytał zdziwiony Szwab. Na szczęście nie wyglądał na wrogo nastawionego, chociaż z niemcami to nigdy nic nie wiadomo.
-Przyjechałam dopiero co do Warszawy i jeszcze nie jestem dobrze obeznana. -uśmiechnęłam się szeroko. Całe szczęście, że znam bardzo dobrze niemiecki.
-Myślałem, że każdy wie. -mruknął i popatrzył na mnie. Miał zimne oczy i wcale nie wydawał mi się już taki miły. Ukratkiem popatrzyłam na zegarek. Najwyższy czas już iść.
-Przepraszam muszę już iść. -torebka, którą trzymałam za plecami upadła, a ja pobiegłam przed siebie. Kątem oka zobaczyłam jak furgonetka podjeżdża do bramy.
[Janek]
Wymiana strzałów zaczęła się na dobre. W pewnym momencie pojazd zaczął się palić. Usłyszałem krzyk Bronka:
-Janek! Zabieraj ją z tamtąd! Osłaniam was!
Szybko pobiegłem do palącej się ciężarówki, a w jej wnętrzu leżała na noszach dziewczyna. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiego widoku. Myślałem, że będzie ona w stanie sama wyjść.
-Potrzebuję jednego! -krzyknąłem gdzieś  w dal, za kłęby dymu. Nikt się nie pojawił, a kule nadal świstały.  Dym zaczął mnie gryźć w oczy. Boże! Muszą ją ratować, sam! Weszłem na pakę i spojrzałem na moją żonę. Była ona nieprzytomna, na twarzy miała zakrzepnięte strugi krwi. Popatrzyłem na jej brzuch. Był on już mocno zaokrąglony. Czyli na prawdę jest w ciąży! Delikatnie wziąłem ją na ręce. Wszędzie miała jakieś siniaki. Biegłem przez pustą przestrzeń w stronę kamienicy Ani. Było to miejsce najbliżej położone. Nagle jedna kula świsnęła tuż przede mną. Dobiegłem na miejsce i na jednym ze schodków położyłem Lenę. Zostawiłem ją tam i wróciłem do oddziału.
-Odwrót! -krzyknąłem. Wszyscy po woli zaczęli się rozpraszać.
-Janek! Gdzie Lena? -krzyknął do mnie Michał.
-U Ani! Chodź! Musisz mi pomóc!
Wszedłem z Michałem na klatkę schodową, a Lena leżała z otwartymi oczami. Było widać, że jest przerażona. Jej ręce mocno splatały się na brzuchu. Miała bladą twarz. Obok niej była spora plama krwi.
-Janek.. Dostałam w brzuch.. -szepnęła cicho.
[Michał]
Mama wyszła z pokoju i popatrzyła na mnie. Potem swój wzrok przeniosła na Janka.
-Nie dało się nic zrobić. Nie żyje. -Janek popatrzył na nią i krzyknął
-Jak to? Ona nie żyje?! Nie możliwe.
-Nie, nie ona. Dziecko. -mamie zaszkliły się oczy i weszła do przed pokoju. -Przepraszam.. -szepnęła i wyszła z mieszkania. Ja stałem na środku pokoju i patrzyłem z niedowierzaniem na tą scenę. Lena przeżyła.. Ale dziecko nie.. Straszna ta wojna..

1 komentarz: