[Monika]
-Daleko jeszcze? -spytała się Ania.
-A co nóżki bolą?
-Trochę..
-W partyzantce to ty byś nie mogła być. -zaśmiałam się, przypomniała mi się moja kuzynka, z którą w dzieciństwie przechodziłam tą samą drogą. Moje rozmyślania przerwała Anusia:
-Powiedziałaś Władkowi, że tu jedziesz?
-Jakoś mi to umknęło. Ale co tam! Niech się trochę pomartwi.
-Jak to jest być zakochanym?
-A co? Ty nie wiesz? Nie mów mi, że jeszcze się się nie zakochałaś!
-Oczywiście, że tak. Ale to było zwykłe zauroczenia. Już mi przeszło! -zaśmiała się.
-Jest to cudowne uczucie! Wszystko jest w tęczowych kolorach. I.. No sama się dowiesz! Patrz już dochodzimy!
[Ania]
Weszłam do drewnianego domu ze skrzypiącą podłogom. Od razu przypomniały mi się te historie, które Michał mi opowiadał jak byłam mała.
-Dzień dobry! -zawołała Monika i po chwili pojawił się średniego wzrostu mężczyzna z dość widocznym brzuszkiem. Wyglądał na miłego.
-Monika! Dziewczyno! Ale ty urosłaś! Nie wiedziałem, że przyjedziesz. Naszykowałbym łóżko i coś na noc cieplejszego. A kogo przyprowadziłaś?
-Przedstawiam Ci Korę. Przjechałyśmy na parę godzin.
-Korę? Czyli sprawa wagi państwowej? -zaśmiał się mężczyzna.
-Masz tu jakiś zagajnik, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał?
-Idźcie do stodoły, a jak wam nie będzie to wystarczyło na łące też możecie postrzelać.
-Dziękujemy!
-I uważajcie na Maurycego! Bo kręci się ze znajomymi po okolicy, a wolałbym, żeby nie wiedział, że przyjechałaś i jesteś w konspiracji.
-Dobrze, będziemy uważać. -odpowiedziała Monika i wyszłyśmy z domku. -Idziemy do stodoły?
-Już się nie mogę doczekać!
-Trzymaj. Pistolet to nie zabawka. -powiedziała do mnie i podała mi broń. Była ona całkiem ciężka, ale przecież nie będę marudzić.
-Na razie nauczysz się rozkładać i składać broń. A potem spróbujesz strzelać.
Gdy opanowałam już do perfekcji strzelanie, przyszedł czas na pierwsze strzały.
-Świetnie Ania! Robiłaś to już kiedyś?
-Przecież mówiłam! Michał mnie uczył!
-Faktycznie! Zapomniałam! Idziemy na łąkę?
-Jasne!
[Biedronka]
Siedzieliśmy przy strumyczku w lesie, gdy usłyszałam nagle strzały.
-Słyszeliście?
-Co takiego?
-Ktoś strzela. Może zaczniemy się zbierać do Warszawy?
-Nie chce mi się jechać.. -westchnęła Tośka.
-Oni chyba też nie chcą.. -powiedział Szybki i kiwnął głową na Agę z chłopakiem.
-Mamy kolejkę o 17, ruszmy się bo nie dojdziemy. Potem nie ma następnego pociągu.
-Aga! Wracamy! -krzyknęłam. Po chwili rozległy się strzały, lecz były one już bliżej.- Ruszmy się bo zaraz jacyś partyzanci wylecą z lasu i będziemy mieli problem!
-Wracamy? -spytała się Aga.
-Tak. Raz, dwa trzy i kto pierwszy ten lepszy! Dlaczego was się nie da inaczej zmotywować! Pa Maniek!
Szybko wstałam i z powiewającym za mną kocem pobiegłam w kierunku peronu. Gdy dobiegliśmy naszym oczom ukazał się straszny widok. Nasza ostatnia kolejka EKD właśnie odjechała ze stacji.
Straszny widok. Myślałam że stało się coś poważnego, a tu tylko kolejna odjechała
OdpowiedzUsuń